Chłonięcie krajobrazu, czy może życie tempem ośrodka w którym odpoczywamy? Co jest ważniejsze w górach, a co nad morzem? Czy w tym wyborze mamy jakieś rozgraniczenia? Zacznijmy od polskich gór. Większe kurorty, tj. Ustrzyki, Zakopane, Szklarska Poręba, dają, owszem większe możliwości odpoczynku „na mieście”, tym bardziej kiedy są tutaj lokalne imprezy. Wszakże większość turystów zjeżdża tu dla aktywnego wypoczynku. Jeśli nie tradycyjnego pokonywania szlaków górskich, to dla zjazdów na nartach, desce (zima), szarżowaniu quadem i motocrossem (lato, jesień).

W przypadku gór zatem przechył w stronę obcowania z naturą i chłonięcie jej z aktywnym wypoczynkiem. Nad morzem aktywny wypoczynek nie jest już oczywistością. Esencja morza, czyli plaże dla turystów, to swoista przepychanka o wolny skrawek piasku pod koc i parawan. Nie jest to sceneria na osobiste refleksje, obcowanie z naturą, chyba że wieczorami, np. na dzikich plażach.

Wieczory i popołudnia to w wielu przypadkach chłonięcie ośrodka, zwłaszcza większego w stylu Międzyzdrojów, Krynicy Morskiej, Władysławowa.